Kiedyś porównywałam Effaclar K z Normaderm kremem nawilżającym zwalczającym niedoskonałości skóry i z tego co pamiętam byłam przychylna Effaclar. Po zużyciu drugiej tubki Normaderm nie zmieniłam zdania. Po rozczarowaniu z Vichy zrobiłam przerwę od kremów na zaskórniki i we wrześniu wróciłam do La Roche-Posay. Do tego przestały mnie zadowalać drogeryjne mazidła i coraz częściej kupowałam je w aptece. Na początku zużyłam jedną tubkę Effaclaru. Efekty były widoczne, buzia coraz gładsza, ale dalej kontynuowałam leczenie nim. Dokupiłam też inne specyfiki, które w jakiś sposób mogły wspierać kurację. I tak po kolei chciałabym przedstawić Wam jak wyglądała moja pielęgnacja twarzy przez jakieś ostatnie trzy miesiące.
RANEK
1. Oczyszczenie twarzy żelem Effaclar.
Udało mi się kupić wielką butlę w niskiej cenie i wciąż ją mam - przez około 3 miesiące zużyłam może 2/5 żelu. Uwielbiam go za samą formę butelki z pompką i to, że wystarczy odrobina kosmetyku do wytworzenia sporej ilości piany oczyszczającej. Nie zawiera barwników, alkoholu i parabenów. Skóra po nim jest świeża, czysta, ale niewysuszona.
2. Nałożenie kremu Effaclar DUO.
Za pomocą aplikatora robię kilka kropek na twarzy i delikatnie go wklepuję. Sam krem znają chyba wszystkie kobiety :P Kwasu LHA z kwasem linolowym odblokowuje pory i usuwa nagromadzone w nich martwe komórki powodujące zapychanie.
3. Nałożenie kremu Hydreane Legere.
Po około dwudziestu minutach od nałożenia DUO. Cudeńko. Mój ulubiony krem pod makijaż. Łatwo się go rozprowadza, bo konsystencja nie jest zbyt gęsta. Do tego błyskawicznie się wchłania i sprawia, że skóra jest zrelaksowana. Krem zawiera hydrolipidy - nośniki wody.
4. Nałożenie filtru Anthelios XL.
Jeżeli nakładam potem podkład z wysokim filtrem to czasem go pomijam, ale zwykle gości na mojej twarzy od samego rana. Mimo jego niechętnej współpracy z podkładami udaje mi się jakoś go ujarzmić :) Pisałam też o nim
wcześniej.
WIECZÓR
1. Demakijaż płynem micelarnym.
I tu jest wyjątek, bo używam płynu od Ziaji z serii Ziaja MED. Nie widzę sensu wydawać dużo pieniędzy na płyn do demakijażu, który i tak u mnie szybko schodzi. Ziaja świetnie się sprawdza - nie podrażnia oczu, dokładnie usuwa makijaż. I jest przebadana okulistycznie, nadaje się dla osób noszących soczewki. Ostatnio w prezencie od sąsiadki dostałam płyn micelarny z La Roche Posay, ale najpierw zużyje zaczęty.
2. Oczyszczenie twarzy żelem Effaclar.
Tak jak rano. Mimo demakijażu nie czuję się wystarczająco czysto, żeby pójść potem tak spać, dlatego wolę dokładnie oczyścić skórę tym żelem.
3. Nałożenie Effaclar K.
Podobnie jak DUO tego kremu pewnie też nie trzeba przedstawiać. Zawiera retinol oraz kwas linolowy, które odpowiadają za odblokowanie zatkanych porów. Odnawia skórę poprzez mikroeksfoliację, czyli złuszczanie naskórka.
4. Nałożenie kremu Cicaplast Baume B5.
Po około dwudziestu minutach po Effaklar K. Balsam jest dość gęsty, myślę, że w sam raz na noc. Cudownie koi skórę, jego działanie naprawdę przypomina okład. Minerały, które zawiera pobudzają tworzenie nowych komórek, przez co skóra szybciej się regeneruje.
I to wszystko. Z efektów jestem ogromnie zadowolona. Wcześniej pod skórą siedziało wiele zaskórników, dużo grudek. Struktura cery była dość nierówna. Trochę cierpliwości i pozbyłam się tego wszystkiego. Pozostały jedynie czerwone plamki po wypryskach (a może po oczyszczaniu manualnym u kosmetyczki... nigdy więcej!)
Czasem dopada mnie poczucie winy, że to wszystko razem wiele kosztuje, ale kiedy widzę efekty stosowanych preparatów, poczucie to ucieka w siną dal. Jestem pewna, że kupując coraz to nowe produkty drogeryjne, wyrzuciłabym wiele pieniędzy w błoto, bo rzadko coś mnie zadowalało na tyle, bym zakupiła to ponownie. A i ciągłe testowanie różnych kosmetyków nie służy skórze. Dobrze mieć swój zestaw idealny i nie przejmować się innymi kuszącymi opakowaniami w drogeriach.
Co do pozostałości po wypryskach... Walczyłam z nimi przez dwa tygodnie zamieniając Effaclar K na Kwas migdałowy 10% Pharmaceris. Skóra wyraźnie się łuszczyła a zaczerwienienia nieco zniknęły. Jestem niestety niecierpliwa i przerzuciłam się na Atrederm 0,05%, który wczoraj zastosowałam po raz pierwszy. I w tym miejscu dziękuję
Ziemolinie za przekonanie mnie do niego. Już wierzę, że Kwas migdałowy przy nim to było nic. Skórze nic się nie stało (nie wiem czego tak się bałam), a już po pierwszej nocy widzę, że to dopiero będzie intensywne złuszczanie. Nie ukrywam, że jestem podekscytowana, haha :) Po więcej informacji na temat Atredermu odsyłam
tutaj.