Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie dzisiejszy dzień jest jednym z tych, kiedy najchętniej leżałabym pod kołdrą, nie wychylając na zewnątrz nawet czubka nosa. W Gdyni pogoda pod psem, ale nadal mam nadzieję, że jutro będzie ładnie. Niech chociaż maratonowi pływackiemu Gdynia - Hel potowarzyszy słonko :)
Ostatnio tułam się po lekarzach, a że nie chcę wydawać niepotrzebnie pieniędzy, to pozostają mi placówki NFZ. Teraz widzę, że chyba wolę zapłacić, niż tracić nerwy. Zdecydowanie niefajnie jest dostać na kartce termin i godzinę wizyty, po czym dowiedzieć się, że ktoś się pomylił. W systemie moją wizytę zarejestrowano na godzinę później. Gdyby chociaż przyjęto mnie tę godzinę później, a nie jeszcze z czterdziestopięcio minutową obsuwą... I pal licho ze mną, najbardziej szkoda tych starszych ludzi, którzy muszą stać w kilometrowych kolejkach o kulach, bo miejsca do siedzenia już brak. A jak już wystoisz kilka godzin i w końcu doczłapiesz do gabinetu, to usiądziesz sobie na trzy minuty (może nawet nie!), ledwo zdążysz coś powiedzieć i już cię żegnają, zostawiając receptę na pamiątkę. Swoją drogą wczoraj podarłam otrzymaną receptę na kawałeczki. W domu sprawdziłam, co to za specyfik mi przypisano i okazało się, że to odpowiednik leku, który wcześniej w ogóle na mnie nie działał. Zero zainteresowania ze strony lekarza. Mam chyba do nich jakiegoś pecha. I jak tu nie czuć rozgoryczenia?
Od jutra zero mleka i produktów mlecznych. Ostatnimi czasy upodobałam sobie serki wiejskie i jogurty. Mojej cerze absolutnie się to nie spodobało. O wpływie produktów mlecznych na wypryski i niedoskonałości wiedziałam, ale wydawało mi się, że akurat nie mam z tym problemu. A jednak. Czas przekonać się, czy po odstawieniu mleka cera się poprawi. Jesieni, przyjdź, bo tęsknię za Atredermem :(