Petit Formal Script

czwartek, 22 sierpnia 2013

No milk, please

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie dzisiejszy dzień jest jednym z tych, kiedy najchętniej leżałabym pod kołdrą, nie wychylając na zewnątrz nawet czubka nosa. W Gdyni pogoda pod psem, ale nadal mam nadzieję, że jutro będzie ładnie. Niech chociaż maratonowi pływackiemu Gdynia - Hel potowarzyszy słonko :)

Ostatnio tułam się po lekarzach, a że nie chcę wydawać niepotrzebnie pieniędzy, to pozostają mi placówki NFZ. Teraz widzę, że chyba wolę zapłacić, niż tracić nerwy. Zdecydowanie niefajnie jest dostać na kartce termin i godzinę wizyty, po czym dowiedzieć się, że ktoś się pomylił. W systemie moją wizytę zarejestrowano na godzinę później. Gdyby chociaż przyjęto mnie tę godzinę później, a nie jeszcze z czterdziestopięcio minutową obsuwą... I pal licho ze mną, najbardziej szkoda tych starszych ludzi, którzy muszą stać w kilometrowych kolejkach o kulach, bo miejsca do siedzenia już brak. A jak już wystoisz kilka godzin i w końcu doczłapiesz do gabinetu, to usiądziesz sobie na trzy minuty (może nawet nie!), ledwo zdążysz coś powiedzieć i już cię żegnają, zostawiając receptę na pamiątkę. Swoją drogą wczoraj podarłam otrzymaną receptę na kawałeczki. W domu sprawdziłam, co to za specyfik mi przypisano i okazało się, że to odpowiednik leku, który wcześniej w ogóle na mnie nie działał. Zero zainteresowania ze strony lekarza. Mam chyba do nich jakiegoś pecha. I jak tu nie czuć rozgoryczenia?

Od jutra zero mleka i produktów mlecznych. Ostatnimi czasy upodobałam sobie serki wiejskie i jogurty. Mojej cerze absolutnie się to nie spodobało. O wpływie produktów mlecznych na wypryski i niedoskonałości wiedziałam, ale wydawało mi się, że akurat nie mam z tym problemu. A jednak. Czas przekonać się, czy po odstawieniu mleka cera się poprawi. Jesieni, przyjdź, bo tęsknię za Atredermem :(


niedziela, 18 sierpnia 2013

1Q84 - Haruki Murakami


Jak trylogia, to trzeba przeczytać wszystkie tomy, żeby móc ją recenzować. Dlatego też moja opinia dotyczy całości, a nie pojedynczego tomu. 1Q84. Ilekroć zauważałam ten tytuł w księgarni, absolutnie nie potrafiłam wymyślić, czego może dotyczyć książka (Murakami ma skłonność do dziwnych tytułów). W końcu przy jakiejś wizycie w bibliotece znalazłam na półce tom pierwszy i zaraz podekscytowana szłam z nim do domu. Murakami już w pierwszym tomie umiejętnie przenosi czytelników do Tokio. Dzięki wspaniałym opisom faktycznie czułam się, jakbym była kiedyś w tym mieście (tak przy okazji to jedno z moich największych marzeń). Poznajemy bohaterów, których z pozoru nic nie łączy. Jednak z każdą kolejną kartką wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać i sklejać w całość. Fabuła łączy w sobie rzeczywistość i świat nierealny. A może niezauważalny tylko dla zwykłych ludzi? Autor przekonuje nas w istnienie równoległego świata. Bohaterowie przenoszą się do niego, kiedy najmniej się tego spodziewają. Nie, chyba nikt nie spodziewa się przeniesienia do innego świata, prawda? W nowej rzeczywistości istnieje na niebie pewien szczególny znak, po którym bohaterowie rozpoznają, że nie są już w "starym" świecie. O czym tak naprawdę jest trylogia 1Q84? Jak dla mnie o miłości. Ale takiej bezgranicznej, cierpliwej, czystej. O ogromnej samotności. O więzach rodzinnych. O relacjach między ludźmi. O odwadze, wierze i poświęceniu. A w tym wszystkim znajdziemy coś z kryminału. Jeżeli lubicie niesamowite historie, to gorąco polecam 1Q84. Mój numer jeden wśród ostatnio przeczytanych tytułów.

wtorek, 13 sierpnia 2013

I ♥ Kraków

Weekend w Krakowie był niesamowity. No dobra, pomijając kilkunastogodzinne podróże pociągiem w tą i z powrotem, podczas których nie zmrużyłam oka :P Przynajmniej wiem, że wytrzymam ok. 36 godzin bez snu i jeszcze nie mam halucynacji, ha. Kraków. Tęskniłam za tym miastem, odkąd odwiedziłam je po raz pierwszy. Ma w sobie coś, co każe wracać. Po paru godzinach spędzonych na mieście, czułam się już jak w domu. 

Rynek, Sukiennice, Kazimierz, Wawel, Muzeum Narodowe, Galeria Sztuki Współczesnej to parę z miejsc, które udało mi się zwiedzić. Jeżeli, ktoś z Was jest właśnie w Krakowie, to polecam zobaczyć wystawę Ekonomia w sztuce w MOCAKu czy niesamowitą Vanity w Muzeum Narodowym. Znów mogłam zajrzeć do jednego z moich ulubionych lokali. W Cafe Zakątek, jak ostatnio, całkowicie oderwałam się od rzeczywistości. Zakątek znajduje się na Grodzkiej, jakby ktoś chciał tam zajść :) 

I koncert Florence and The Machine. Cudo! Niesamowite przeżycie. Flo zafundowała nam ogromną dawkę wspaniałych emocji. Wrażenia z koncertu wypierają nawet wspomnienie o stresie przed dojazdem na festiwal. Zniecierpliwione nie chciałyśmy czekać dwudziestu minut na autobus festiwalowy i szukałyśmy innego. Ten z kolei zwiał nam przed nosem. Do imprezy zostało pół godziny. Ostatecznie dobiłyśmy z przyjaciółką targu z taksówkarzem, który zawiózł nas na festiwal za 3/4 pierwotnej ceny. Swoją drogą taksówkarze w Krakowie strasznie zdzierają z turystów :P

A jak Wam mija lato? :)



wtorek, 6 sierpnia 2013

Bursztynowe cudo - wcierka Jantar

I po urodzinach. Dwudziestka. Ta liczba, o dziwo, robi na mnie dużo większe wrażenie niż osiemnastka. Mam nadzieję, że ten rok będzie wyjątkowy. A dzisiaj parę słów o pewnej odżywce do włosów.


Znacie? Pewnie tak. Wcierka do włosów Jantar przewija się na blogach już od jakiegoś czasu. Przyznaję, że sama jakoś nie mogłam uwierzyć w opinie dziewczyn o jej cudownych właściwościach. Aż w końcu postanowiłam sama się przekonać. U mnie wcierkę ciężko gdziekolwiek dostać, ale pierwszą butelkę znalazłam w aptece Dbam o zdrowie. Kosztowała ok. 17 zł. Zależało mi, więc machnęłam ręką na zawyżoną cenę (wcierkę można podobno dostać już za 10 zł). Szklana butelka (moja jest chyba nowsza, bo jasna i przezroczysta) mieści 100 ml płynu intensywnie pachnącego ziołami. Zawiera aż trzynaście ekstraktów. Jeśli chodzi o stosowanie, to preparat wciera się w skórę głowy przez 3 tygodnie i przestaje na parę dni. Potem można wznowić kurację. Wcierki się nie spłukuje. Moja przerwa się przedłuża, ale druga butelka odżywki czeka na swoją kolej.

Co zapewnia producent?
  • hamowanie wypadania włosów
  • odżywienie i stymulację ich wzrostu
  • wzmocnienie i pielęgnację
Rzadko kiedy zgadzam się z wszystkimi zapewnieniami producenta, ale u mnie sprawdziły się bez wyjątku. Na szczotce widziałam mniej włosów, włosy zrobiły się gładsze w dotyku (a mam mocno porowate!), chociaż nie mierzyłam, to miałam wrażenie, że włosy rosły szybciej, pojawiły się też delikatne baby hair. Włosy były łatwiejsze w układaniu. Odżywka ich nie przetłuszczała. Chyba jedyne, co mogę jej zarzucić, to dość ciężka butelka, w której się znajduje i słaba dostępność w sklepach stacjonarnych. Nic tylko szukać i próbować :D