Od wczoraj oficjalnie jestem studentką. Natłok wrażeń i informacji sprawia, że czuję się nieco zdezorientowana, ale i tak zwycięża ciekawość przed nowymi doświadczeniami :) Któraś z Was pamięta początek swoich studiów? Są to miłe, czy raczej niemiłe wspomnienia? Chętnie poczytam.
A dzisiaj parę słów na temat maski do twarzy i włosów Yves Rocher. Stosuję ją dość długo mniej więcej raz w tygodniu, ale od razu zaznaczam, że tylko na twarz.
Od producenta:
Skład:
Produkt mieści się w miękkiej tubie o pojemności 100 ml. Myślałam początkowo, że to mało, ale w rzeczywistości starcza na wiele zastosowań. Wiadomo, że stosując maskę również na włosy, szybciej się skończy. Wydawałoby się, że maska to sama natura, ale tak nie jest. I przyznam się, że dopiero teraz zauważyłam w składzie sporo konserwantów czy alkohol. Specem w czytaniu składów nie jestem, ale łatwo zauważyć niepożądane substancje. Po przyjrzeniu się składowi nie dziwię się, że moja cera niekiedy reagowała na maskę pieczeniem czy swędzącymi czerwonymi plamkami. Dawałam masce kilka szans, ale chyba oddam ją siostrze, która ma znacznie mniej wrażliwą cerę od mojej. Kosmetyk ma specyficzny zapach, który może niektórych drażnić. Mi był obojętny. Konsystencją przypomina gęsty krem, ale zawiera gródki. Dość łatwo się zmywa, ale ze względu na ciemną barwę może trochę brudzić np. umywalkę. Efekty? Na pewno moja skóra po użyciu maski była głęboko oczyszczona, gładsza i bardziej miękka. Mimo to nie chcę takich rezultatów kosztem podrażnienia cery. Wrażliwcom na pewno nie polecam. Cena może zdecydowanie odstraszyć, bo wynosi ok. 50 zł. Moja maska była gratisem do zamówienia, więc nie mam czego żałować ;)