Od razu na temat. Tak jak obiecałam jakiś czas temu, tak postanowiłam przedstawić Wam swoją opinię na temat płukanki octowej z malin Yves Rocher :)
Od producenta:
Powrót do tradycyjnych metod pielęgnacji – płukanka octowa wydobywa naturalny połysk włosów, które lśnią nowym pięknem.
Apetyczny owocowy zapach sprawia, że stosowanie płukanki staje się czystą przyjemnością.
Do użycia przy ostatnim płukaniu włosów.
Składniki pochodzenia roślinnego: certyfikowany francuski ocet winny.
Ocet winny, otrzymywany drogą naturalnej fermentacji, znany jest ze swych właściwości nabłyszczających i wygładzających łuske włosa oraz ze zdolności przeciwdziałania zwapnianiu. Ocet stosowany w naszych kosmetykach pochodzi z Francji.
Formuła bez parabenów.
Testowana pod kontrolą dermatologiczną.
Testy pokazały:
Włosy mają więcej blasku: u 78% badanych*
(*poziom satysfakcji: test przeprowadzony na 27 kobietach w ciągu 4 tygodni)
Moja opinia:
Płukanka mieści się w plastikowej buteleczce o pojemności 150 ml i w regularnej cenie kosztuje 24,90 zł. Wydawałoby się, że całkiem dużo jak na niewielką ilość kosmetyku. I z pewnością tak jest, jeżeli wylewamy płukankę bezpośrednio na włosy. Słyszałam, że niektórym płukanka starcza na kilka użyć. Nie wiem jakim cudem :P W każdym razie przelałam ją do buteleczki z atomizerem i za jego pomocą aplikowałam na włosy. Ta metoda sprawia, że włosy są równomiernie pokryte, a płukanka służy nam znacznie dłużej. Moje efekty stosowania płukanki opierają się na stosowaniu jej prawie miesiąc przy każdym myciu głowy (zwykle co drugi dzień). Całkowicie podpisuję się pod zapewnieniem producenta o tym, że włosy zyskują na blasku. Nie sądziłam, że moje matowe włosy bez życia mogą wyglądać zdrowo i mieć naturalny połysk. Efekt po kilku użyciach możecie zobaczyć tutaj. Teraz wydaje mi się, że jest nawet lepiej. Po drugie włosy stały się gładsze. Ten rezultat chyba najbardziej mnie ucieszył ze względu na posiadanie wysoko porowatych włosów. No i do tego przepiękny malinowy zapach. Niemal jak Mamba. Oczywiście da się wyczuć ocet, ale w większości jest zdominowany właśnie przez słodką malinę. Czy warto kupić? Jasne, że tak. U mnie płukanka zostanie stałym gościem w łazience :)
Dobrze pomyślałaś z tym atomizerem :) trzeba się w nią zaopatrzyć :)
OdpowiedzUsuńdostałam ulotkę ze zniżką -40% i chyba wykorzystam ją właśnie na tę plukankę :)
OdpowiedzUsuńSprytne z tym atomizerem, chyba bym na to nie wpadła;) A tak przy okazji zachwaliłam kolor lakieru którego użyłaś u siebie.
OdpowiedzUsuńPodpatrzyłam tą metodę u kogoś innego ^^ Trzeba korzystać.
Usuńpłukana ciekawa choć ja mam pecha do kosmetyków do włosów, ogólnie mam bardzo wrażliwą skórę głowy i ciężko mi dogodzić:(
OdpowiedzUsuńOj, to pozostają pewnie tylko produkty typowo apteczne :<
UsuńDużo słyszałam o tym produkcie ostatnio, chociaż sama się na niego nie skusiłam ;p
OdpowiedzUsuńJeżeli chciałabyś dodać blasku włosom, to warto spróbować.
UsuńFaktycznie, niewielka buteleczka :). Ale skoro warto... Czemu nie ^^.
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
Po przelaniu do atomizera płukanka jest znacznie wydajniejsza i już cena tak nie razi :)
Usuńdobry sposób z przelaniem do atomizera:)
OdpowiedzUsuńCały czas "wisi" u mnie na liście. Muszę w końcu zebrać się i złożyć zamówienie.
OdpowiedzUsuńCo do płukanki, to ja zazwyczaj wykorzystuję sok z cytryny lub ocet winny. Teraz za mną chodzi ocet jabłkowy i muszę poczynić zakup :)
Opcja z atomizerem jest świetnym pomysłem!
Zastanawiałam się nad takim octem właśnie, ale obawiam się, że nie będę w stanie znieść zapachu :P
Usuń