Strony

środa, 30 stycznia 2013

Manicure na pół

Cześć! Coś mi się wydaje, że w najbliższym czasie na blogu pojawi się sporo manicure. Dzisiaj wzorek podpatrzony u pewnej kasjerki w sklepie. Jak widać inspiracji można szukać wszędzie :)

Pierwsza wersja kolorystyczna



Druga wersja kolorystyczna





Czy Wam też najwięcej frajdy w malowaniu paznokci sprawia wybieranie kolorów? Zwłaszcza jeżeli robicie wielokolorowy manicure? :D

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ulubione herbaty

Wiele osób nie wyobraża sobie życia bez kawy. U mnie jest inaczej, zdecydowanie wolę herbatę. Zapach świeżej kawy? Owszem, lubię. Za to smak to już zupełnie inna bajka. Dzisiaj parę słów na temat moich ulubionych herbat. Dajcie znać, jeżeli również je pijecie. A może chcielibyście polecić mi jakiegoś Waszego faworyta wśród herbat? Chętnie się dowiem :)

Kliknij na zdjęcie, żeby je powiększyć.

Zielonej herbaty piję zdecydowanie najwięcej. Na zdjęciach mam akurat Gunpowder, ale uwielbiam też Senche. Gunpowder charakteryzuje się lekko zwiniętymi listkami, które rozwijają po zaparzeniu. Trzeba pilnować dokładnie czasu zaparzania, ponieważ zbyt długie daje herbacie mocno cierpkiego smaku. Napar z pierwszego parzenia daje dużego kopa ze względu na sporą zawartość teiny. Z drugiego natomiast działa relaksująco. To że zielona herbata ma mnóstwo dobrych właściwości wie chyba każdy. Hamuje rozwój bakterii w przewodzie pokarmowym, pobudza produkcję soków trawiennych. Zwalcza paskudne wolne rodniki, chroni zęby, obniża ciśnienie. Usuwa zbędne produkty przemiany materii i wiele innych. Warto spróbować i nie przejmować się, że za pierwszym razem będzie odrzucająca. Do każdego smaku można się przyzwyczaić tak, że potem wręcz będzie się go uwielbiać.




Pukka, detox. Znam od niedawna, ale od razu mi zasmakowała. Składniki są dobrane w świetnych proporcjach przez co napar jest bardzo delikatny, w sam raz na zakończenie dnia. Poza tym daje nieziemski aromat. Pudełko mieści 20 saszetek i kosztuje również około 20 zł. Póki co będę poszukiwać czegoś tańszego o podobnym składzie.



Ta herbatka zastępuje mi tymczasowo Pukkę. Kosztuje ok 5 zł, więc naprawdę niewiele. A działanie ma podobne, bo odtruwające ze zbędnych produktów przemiany materii. Popijam ją raz w tygodniu przez cały dzień. Zawiera w różnych  proporcjach liść pokrzywy, czernicy, brzozy, poziomki; owoc jarzębiny, bzu; kwiat wrzosu, ziele uczepu, karczocha; kłącze pięciornika i perzu.




Rooibos z miodem i cytryną. Wraz z kolejną, którą pokarzę, jest najczęściej zaparzaną, gdy przychodzą goście. Zwłaszcza Ci którzy nie piją kawy lub nie mają na nią ochotę. Lubię też te przeźroczyste torebki, przez które widać rozwijające się liście. Dodatek miodu i cytryny sprawia, że herbata jest idealna na mroźne zimowe wieczory :)





Earl Grey z płatkami róży uwielbiam pić ze sporą ilością soku z cytryny. Jak wszystkie herbaty piję ją bez cukru. Parzona od pięciu minut w wzwyż świetnie się sprawdzi jako ranny pobudzacz. Ma wspaniały aromat. Nawet patrzenie na susz z dodatkiem kolorowych płatków kwiatów jest dla mnie przyjemnością :D

A jakie herbaty Wy lubicie? A może wolicie kawę? Piszcie śmiało ^^


sobota, 26 stycznia 2013

Color Club Antiquated

Dawno nie było postu paznokciowego, ale same wiecie jak to jest ze światłem zimą. Rano ciemno, wieczorem ciemno, flash czasem przekłamuje kolory. Teraz rano na zewnątrz jest znacznie jaśniej, ale też zmrok zapada później. W dodatku mam wolne i dużo czasu :) Ostatnio na moich paznokciach zagościła mała błyskotka, o której wspominałam też tutaj. Myślę, że solo wygląda bardzo elegancko. Odpowiedni na co dzień, ale i do wyjściowych kreacji świetnie się nada. Lubię lakiery Color Club, bo świetnie się rozprowadzają. Mogłyby jedynie dłużej utrzymywać się na paznokciach. Sam kolor nazywa się Antiquated i  ni to złoto, ni srebro.



czwartek, 24 stycznia 2013

Watermalon & Pink Grapefruit Scrub - Grace Cole

No, ze świadomością, że już ferie, od razu lepiej siedzi się przy komputerze :) Wszystkie egzaminy mam już za sobą, więc pozostaje porządnie wypocząć i mile spędzić wolny czas. Dzisiejszy wieczór w pełni poświęcę swoim zachciankom kosmetycznym. Długa kąpiel, maski, balsamy, olejki... Czyli to co chyba każda z nas lubi. W tym wszystkim znajdzie się również miejsce dla mojego całkiem niedawnego zakupu jakim jest peeling do ciała Grace Cole, firmy produkującej w Anglii. 



Skład: Aqua (Water), Polyethylene, Propylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Carbomer, Benzophenone-4, Parfum (Fragrance), Triethanolamine, Benzyl Benzoate, CI 17200 (Red 33).


Przed samym użyciem proponuję lekko osuszyć ciało i nakładać go zwilżonymi dłońmi. Na mokrym ciele efekt ścierania jest niesatysfakcjonujący jak dla mnie. Scrub ma żelową konsystencję z całkiem dużymi drobinkami. Moja wersja - różowa - ma zapach arbuza i różowego grejfruta. I to właśnie przez ten zapach kosmetyk powalił mnie na kolana. Mogłabym wąchać i wąchać...Zapach jest świeżutki i przy tym tak cudownie słodki... Jakbyśmy znaleźli się w krainie słodyczy. Lizaki, cukierki, żelki. No dobra, ponosi mnie chyba, ale to tylko przez to, że wodzę tubą scrubu tuż przy nosie :P Jeżeli dobrze widziałam w Hebe, to jest również balsam i żel pod prysznic w tej serii, więc jak obecne mi się skończą to idę polować na różowe cudeńka. A może inny zapach mnie uwiedzie? Kto wie, firma proponuje różne kompozycje. Z tego co pamiętam peeling kosztował jakieś 20zł za 238ml. A! I nie jest testowany na zwierzętach :)

sobota, 19 stycznia 2013

Trafny wybór

Trafny, ale bynajmniej nie kosmetyczny, a książkowy :) Okładkę Trafnego wyboru napisanego przez J.K. Rowling kojarzą już chyba wszyscy. Ostatnio zapoznałam się też z treścią "pierwszej książki dla dorosłych" brytyjskiej autorki.

 Trafny wybór
J.K. Rowling

źródło
"Niespodziewanie w rocznicę swojego ślubu umiera Barry Fairbrother, członek rady Pagford. Trzeba przeprowadzić przedterminowe wybory. Rozpoczyna się bezpardonowa walka o władzę, podczas której wychodzą na jaw niechlubne tajemnice szanowanych obywateli. Urocza miejscowość z brukowanym rynkiem i wiekowym opactwem już nigdy nie będzie taka jak dotąd. Wybucha wojna bogatych z biednymi, zbuntowanych nastolatków z rodzicami, wojna żon z mężami i nauczycieli z uczniami. Kto przejmie stołek po Barrym? Kto najdalej się posunie w tym zaciekłym konflikcie? Autorka bestsellerowej serii o nastoletnim czarodzieju tym razem pisze pełną czarnego humoru, błyskotliwą i prowokującą opowieść o prowincjonalnym angielskim miasteczku. "Trafny wybór" to bezlitosny portret społeczności, w której króluje plotka, snobizm i hipokryzja." merlin.pl

Miałam szczęście, bo trafiłam na dostawę tej pozycji w pierwszej bibliotece, do której zajrzałam. Pani tam pracująca była tak miła, że wypożyczyła mi ją zanim książka została jeszcze obłożona specjalną folią :) Absolutnie nie wiedziałam czego spodziewać się po tytule, ale rozpoczęłam czytanie z dużym entuzjazmem. Już początek mocno mnie uderzył, pogubiłam się trochę przez ilość bohaterów biorących udział w fabule. Szybko jednak wróciłam kilka kartek wstecz i zaczęłam raz jeszcze, wolniej, uważniej. I to był dobry pomysł, bo potem pogubiłabym się już zupełnie :P Fabułę książki przedstawia mniej więcej fragment wklejony wyżej, więc nie będę tu nic streszczać. Powiem tylko, że mimo wielu stron, książkę czytało się dość szybko. Wiele wydarzeń zaskakiwało, więc moim zdaniem o nudzie nie ma mowy. Książka naprawdę świetnie opisuje naturę ludzką i pokazuje jakimi rzeczami często kierują się ludzie, podejmując takie a nie inne wybory. I jestem w 99% pewna, że jeżeli sięgniecie po Trafny wybór, to wydarzeń z końca książki absolutnie byście się nie spodziewali :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Cetaphil DA Ultra

Jakiś czas temu pisałam o mojej codziennej pielęgnacji twarzy. Zamieściłam tam krem nawilżający La Roche Posay Hydreane Legere. Dzisiaj przedstawię Wam produkt, który od ok. 3 tygodni mi go z powodzeniem zastępuje. A jest nim Cetaphil DA Ultra.




Podobnie jak La Roche Posay ma dość rzadką konsystencję. Tubka jest jednak pojemniejsza, a co za tym idzie, przy podobnym stosowaniu, starcza na dłużej. Wystarczy naprawdę niewielka ilość do wklepania w całą twarz. Cena obu kremów wynosi podobnie - ok. 30 zł. Przy czym trzeba pamiętać, że pojemność DA Ultra jest ponad dwukrotnie większa (85g). Jeżeli chodzi o działanie, to krem sprawdza się świetnie. Dość szybko się wchłania, jest delikatny. Nie podrażnia skóry nawet w trakcie kuracji Atredermem. Dobrze nawilża. Jeśli oczekujecie natłuszczenia to radziłabym sięgnąć po coś innego. Ważną informacją dla wielu z Was będzie pewnie fakt, że DA Ultra to kosmetyk niekomedogenny, czyli niepowodujący powstawania zaskórników. Nie posiada zapachu. Polecam jak najbardziej :) A sama czaję się na inne produkty Cetaphil. Może któraś z Was używała jakiegoś i zechce podzielić się opinią? 

czwartek, 10 stycznia 2013

Changes

Jestem trochę do tyłu z czytaniem subskrybowanych blogów, ale na pewno wszystko nadrobię. Długo zastanawiałam się nad pierwszym postem w nowym roku i chociaż myślałam o wypisaniu noworocznych postanowień, to jednak z tego zrezygnuję. Prawda jest taka, że jeżeli będę czegoś bardzo chciała, to i tak to zrobię. Poza tym część postanowień dotyczyłaby pracy nad swoją osobowością, prób wyeliminowania pewnych cech, co ostatecznie uznałam za nie tak zupełnie konieczne. Dużo lepszym pomysłem wydaje mi się staranie zaakceptowania pewnych rzeczy w sobie. Tak, to chyba to. Przyznam się szczerze, że nowy rok nie zaskoczył mnie jakoś specjalnie. No cóż, zawsze jakoś tliła się we mnie nadzieja, że kolejny rok przyniesie niewyobrażalne zmiany. Ale nic takiego nie przychodziło. No hej, to przecież tylko kolejny nowy rok, nic szczególnego. Za rok znów będzie tak samo. Czego ja się spodziewam? :P Nic nie przychodzi samo. Jeżeli ktoś bardzo chciałby wyciągnąć z tego tekstu jakiś morał to może taki, że jeżeli bardzo pragniesz zmian, rusz tyłek i działaj ;)

Na dniach pewnie pojawią się znów posty kosmetyczne itp., czyli to co lubimy najbardziej. Tymczasem trzymajcie się cieplutko :)